Krótki przewodnik po świecie chaosu
Jak zakochać się w Neapolu? Po pierwsze: zaakceptuj chaos. Zanurz się w nim, czerp z niego, rozsmakuj się w bałaganie, hałasie i nieporządku. Po drugie: wyluzuj. Nie kontroluj ani czasu, ani przestrzeni, bo na koniec neapolitańskie uniwersum i tak zdominuje ciebie. I po trzecie: nie planuj. Daj się ponieść miastu, jego energii i zapachom.
Mała uwaga: to będzie bardziej poradnik niż przewodnik. Miasto jest tak duże, zaskakujące i różnorodne, że nie warto nawet próbować poznać go dokładnie podczas weekendu. Lepiej zatopić się w nim, spróbować wsiąknąć w jego tkankę na kilka dni i nocy, pochłonąć je wszystkimi zmysłami.
Neapol skupia jak w soczewce wszystko to, co stereotypowo włoskie. Wyolbrzymia klisze i potęguje schematy. Jedzenie? Najlepsze. Śmieci? Całe sterty. Skutery? Pędzące w ulicach tak ciasnych, że potrzebuję kilku godzin, żeby zrozumieć, jak to możliwe.
Co chwilę mijam ludzi, którzy wyrzucają z rąk na chodnik papierki, paragony, kubeczki, puste opakowania po jedzeniu. Na chodniku ląduje wszystko to, co jest na tyle małe, że można to wypuścić z ręki od niechcenia, ale na tyle duże, że uwiera właściciela w kieszeni.
Samochody i skutery pędzą po kocich łbach stromych uliczek i lawirują między praniem schnącym w wąskich zaułkach. Przerażeni odskakują tylko turyści, miejscowi jakoś przyswoili sobie ten chaos i nauczyli się w nim zgrabnie poruszać.
To, co rzuca się w oczy jako pierwsze, to ogrom wszystkiego: wszystko jest małe, ale wszystkiego jest dużo. Miniaturowe sklepiki i bary ściśnięte między rozpadającymi się kamienicami. Małe rodzinne zakłady rzemieślnicze na każdym rogu. Tutaj załącza się tryb nostalgii: tego nie ma już w Polsce od kilku lat. Znikają rodzinne pralnie, a zakłady szewskie w Krakowie są już niemal wyłącznie w centrach handlowych.
Zapraszam na małą wycieczkę po tym pięknym bałaganie!
CO ZOBACZYĆ W NEAPOLU:
DZIELNICA HISZPAŃSKA
Śmieci. Krzyki sprzedawców na straganie. Ktoś rozwiesza pranie rozmawiając z sąsiadką. Zapach Pizzy. Śmieci. Ktoś inny spuszcza na sznurku koszyk dla sprzedawcy ze sklepu na parterze. Śmieci.
Na parterze przy otwartych drzwiach do kuchni 6 staruszków gra w karty przy okrągłym stole. Dookoła są kapliczki dla każdego: te z Maryją, z Maradoną i ze zdjęciami bliskich, są dziesiątki suszarek wciśniętych w każdy wolny kąt, między pojemnikami, z których dosłownie wysypują się śmieci. Są małe warsztaty, gdzie nie do końca wiadomo, co się naprawia. Oprócz zakładów naprawiających wszystko i sklepików wszystko sprzedających, jest street art: ten polityczny i antymafijny, sportowy i ten czysto dekoracyjny. Jest kultowy makaron z ziemniakami i serem w trattoria da Nennella.
Ta dzielnica to kwintesencja Neapolu. Mikroświat zawierający w sobie wszystko: kościoły, brud, muzea, zapach moczu, ogrody i palazzi. Freski, fontanny i barokowe perełki dzielą przestrzeń z praniem, którego zapach miesza się z zapachem kawy serwowanej w obskurnym barze na rogu. Bukiet uzupełnia smród spalin i ciężka woń wilgoci z ciasnych mieszkań na parterze, których okna nigdy się nie zamykają. Staruszki na balkonach ukryte za rzędami prania wykrzykują coś do sąsiadek. Anektują wąskie chodniki jako prywatne suszarnie i myślę, że w ich mieszkaniach jest ciemno i wilgotno, więc starają się wpuszczać do środka tyle światła i powietrza, ile to możliwe.
Pospaceruj uliczkami. Z niektórych zobaczysz kopułę Galerii Umberto I. Przejdź się via Toledo, wstąp do Palazzo Zevallos i na stację metra Toledo, uznawaną za jedną z najpiękniejszych na świecie. Przespaceruj się Corso Vittorio Emanuele aż do punktu widokowego Pedamentina a San Martino.
CENTRUM
Z dzielnicy hiszpańskiej do centrum dzieli cię krótki spacer. Wejdź do Monastero di Santa Chiara. Ten klasztorny kompleks z bazyliką i przepięknym ogrodem powstał w XIV wieku i został zniszczony podczas II wojny światowej, a następnie odbudowany w stylu gotyckim. Ogród i kolorowe kafelki na kolumnach otaczają owocowe drzewa i siedemnastowieczne freski.
Polecam też zabłądzić na ulicę Via Gregorio Armeno, gdzie przez cały rok można podglądać rzemieślników w pracy nad szopkami bożonarodzeniowymi w ich warsztatach. Czy ktoś widział kiedyś szopkę bożonarodzeniową w całości wykonaną z ciasta do pizzy?
Dzielnicę przecina też ulica, której nie znajdziesz na żadnej mapie: Spaccanapoli. To ciąg wielu ulic, które nieoficjalnie dzielą miasto na pół. Większość z nich tętni życiem i pełno tu kawiarni, cukierni, butików i zakładów.
KAPLICZKI
Z chaosu wyłaniają się 3 świętości: Diego Maradona, Pizza i Matka Boska.
Nie wiem, ilu świętych jest w kościele katolickim, ale jestem pewna, że w neapolitańskich kapliczkach jest ich więcej. Oprócz matki boskiej, kwiatów we wszystkich kolorach i instalacji świetlnych we wszystkich konfiguracjach, są tu też zdjęcia zmarłych bliskich. Ołtarzyki nierzadko są trochę odpustowe, a nawet wesołe: tu zaplątała się kiczowata wstążka, gdzie indziej błyszczą kolorowe świeczki. Niektóre są oblane złotem, inne skromne, z prostym obrazem udekorowanym kwiatami. Są na budynkach, na skwerach, na placach, na dziedzińcach. Dosłownie z każdego rogu podgląda przechodniów czujne oko Maryi, Jezusa, a nawet Maradony. Namiastki kapliczek są też w mieszkaniach: przez otwarte okna można podglądać świece, religijne figurki i święte obrazki z pietyzmem umiejscowione w centralnym miejscu kuchni.
JEDZENIE
Ten rozdział mógłby być książką. Ograniczę się jednak do podania kilku sprawdzonych adresów, a po kolejnej wizycie stworzę osobny wpis tylko o kulinarnej odsłonie Neapolu.
Pizza i pizza smażona, czyli frita, arancini, ryby i owoce morza (spaghetti małżami czyli alla vongole!!!!) i raj dla miłośników cukru. Mój numer 1 to sfogliatelle, czyli rozpływający się w ustach miękki jak chmurka krem w chrupiącym opakowaniu z cienkich listków ciasta francuskiego.
Trattoria da Nennella – koniecznie podczas każdej wizyty w Neapolu! Przepyszne domowe jedzenie, gwar, rodzinne imprezy z muzyka na żywo, niskie ceny i dosyć oryginalne podejście do klienta 🙂
Pizza da Michele – najpopularniejsza, to tu na nowo smak pizzy i radość życia odkrywała Julia Roberts w Jedz módl się i kochaj
Pizza Sobrillo – dwie lokalizacje, blisko i tak samo dobre jak da Michele
Małe pizzerie w dzielnicy hiszpańskiej – z mojego doświadczenia wynika, że im mniejszy lokal tym lepsza pizza (i tańsza! – jedną przepyszną margharitę zjadłam za 3,5 euro)
Jeśli lubisz kultowe miejsca to koniecznie wejdź na kawę do Cafe Gambrinus lub Bar del Profesore.
Przepyszną świeżą rybę jadłam w knajpce Lombardi a Santa Chiara, gdzie każdego dnia kucharz gotuje to, co kupi na targu (ryba którą jadłam nazywa się tu gallinella). W Antica Capri spróbuj specialite della casa: scialatielli alla pescatora, czyli makaronu z rybą.
Poza tym: TARGI! Pachnące rybami, świeżymi owocami i pieczywem uliczne markety są tu na każdym rogu.
WIDOKI
Najpiękniejsze punkty widokowe w Neapolu:
- dzielnica Marechiaro (+ Via Petearca w dzielnicy Posilipio po drodze) – autobus do Marechiaro jedzie wzdłuż wybrzeża – panorama w cenie biletu
- z ulicy Corso Vittorio Emanuele
- widok z Pedamentina a San Martino
- zachód słońca z Via Orazio
POMPEJE
Wehikuł czasu, czyli miasto zachowane pod popiołem wulkanicznym po wybuchu Wezuwiusza w 79 roku. Budynki, ulice, ciała – wszystko zatrzymane w jednej chwili. Najdoskonalszy most łączący nas ze starożytnym światem. Zastygnięte pod popiołem ciała po 1700 latach odkryto (wciąż nie całe miasto) i udostępniono światu, jako symbol bogactwa i rozwoju Cesarstwa Rzymskiego, poległego jednak w starciu z niszczycielskimi siłami natury.
WEZUWIUSZ
Czynny wulkan, który góruje nad miastem, a od 1995 roku także Park Narodowy, do którego bilet wstępu można kupić na tej stronie. Samodzielne wejście to koszt ok. 10€, a zorganizowana wycieczka 20€. Oprócz trekkingu, majestatyczny wulkan można podziwiać z wielu miejsc w Neapolu, np. ze wzgórza Pedamentina a San Martino.
ISCHIA
Ischia to leniwe popołudnia o zapachu włoskich beztroskich wakacji, ciche uliczki, drzewa cytrusowe i gorące źródła, zamek na klifie i kolorowy port.
Niewielka wyspa rozsławiona przez Elenę Ferrante, której bohaterka spędzała tu nastoletnie wakacje*. Ischia to jedno z tych miejsc, które nie są ani popularne, ani spektakularne, ale emanują dyskretnym spokojem ciepłego lata i słonecznych plaż. Jeśli szukasz odpoczynku, kolacji z widokiem na rozległe żyzne krajobrazy, winnice i błękitne wody Morza Tyrreńskiego, to od tego małego raju dzieli cię zaledwie godzina na promie.
*jeśli kochasz cykl Genialna Przyjaciółka, odwiedź też neapolitańską dzielnicę z powieści, w której dorastają bohaterki: Rione Luzzatti.
KILKA PORAD:
Miej zawsze przy sobie gotówkę, wszyscy kręcą nosem na płatności kartą, a w wielu miejscach kartą nie zapłacisz wcale.
Kranówka jest zdatna do picia.
Pizza może kosztować 4€ na wynos, ale w knajpie najpewniej do rachunku doliczą coperto (nakrycie) – ok 1,5€ na osobę.
W porze sjesty ulice pustoszeją, w wielu miejscach nie zjesz ani nie załatwisz nic między lunchem a kolacją.
Zaakceptuj chaos – zasady ruchu drogowego nie istnieją, kierowcy skuterów na zakrętach trąbią (chyba żeby przypadkiem nie musieć zwolnić).
Ciasnota i ciasność: wszystko jest ciasne, wąskie i małe: ulice, sklepy, mieszkania, kawiarnie, chodniki, pokoje, przejścia. Wyobrażam sobie, że dla osób z niepełnosprawnościami ruchowymi np. poruszającymi się na wózkach to miasto musi być najgorszym koszmarem.
Znowu chaos
To jedno z moich ulubionych europejskich miast. Neapol ma wszystko: klimat, najlepszą pizzę, cukiernie z najwspanialszymi słodyczami i lodami świata i swój zadziorny charakter. Ma wulkan, Pompeje, place i kapliczki, katedry i pomniki, widoki i wybrzeże z zatoką, zamkiem i portem. Ma też piękne sąsiedztwo: pobliską Ischię i Capri. Do tej mieszanki dodaj śmieci, mafię, oryginalny spektakl spuszczania koszyków po zakupy z zagraconych balkonów na wysokich piętrach i otwarte mieszkania na parterach kamienic.
Lubię to, że życie toczy się tu niejako w przejściu pomiędzy przestrzenią uliczną a domową. Lubię to, że miasto zaskakuje, jest głośne i chaotyczne. A żeby zobrazować ten chaos: raz mimowolnie wzięłam udział w pogrzebie i to stojąc przy samej trumnie wyjmowanej z samochodu, bo uliczka była zbyt wąska i nagle okazało się, że jest zbyt późno, by wycofać się w którąkolwiek ze stron.
Wydaje mi się, że ten obrazek: znalezienie się w jednej chwili w samym środku wąskiej ulicy, pomiędzy grupą zrozpaczonych żałobników, a wydzierającym się z całych sił sprzedawcą owoców, dookoła mnie kapliczki, wkurzeni kierowcy skuterów i staruszki rozprawiające z sąsiadami między praniem: wszystko to, w pojedynczym tylko kadrze, jest nieidealnym podsumowaniem miasta, jego esencją i sumą zamkniętymi w kilkuminutowym doświadczeniu.
Będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnisz ten post. Więcej nowości znajdziesz na moim IG! 🙂