118 wysp, 5 archipelagów, 250 tysięcy mieszkańców i niezliczone ilości małych atoli. Na Oceanie Spokojnym, na powierzchni morskiej niemal tak rozległej jak Europa, rozciąga się Polinezja Francuska – terytorium zamorskie Francji i jedno z najpiękniejszych miejsc na ziemi.
Polinezja to miejsce, które robi mocne pierwsze wrażenie. Od zanurzenia się w przejrzystych wodach wokół raf wyspy Taha’a, przez nierealnie błyszczące błękity laguny Bora Bora, po trekking przez majestatyczne, porośnięte soczystą zielenią góry na wyspie Moorea.
Maleńkie motu okalające Bora Bora lub Taha’a wyglądają jak klejnoty rozsiane po szmaragdowych wodach, otulone palmami i obsypane złotym piaskiem, który mieni się w słońcu jak brokat. Te małe skrawki raju otaczają bajeczne rafy koralowe, a wioski skrywają stare świątynie. Są tu też magiczne góry, świeże soczyste ananasy i ryby w mleku kokosowym. Dodajcie do tego luksusowe hotele na wodzie, pływanie z rekinami i obserwację wielorybów na środku oceanu, a dostaniecie przepis na podróż marzeń.
Polinezja zajmuje naprawdę ogromny obszar, ale w tym wpisie przybliżę wam trochę jej poszczególne części. Nieco niżej znajdziecie najpiękniejsze miejsca, jakie odwiedziłam w ciągu kilku tygodni. Mam nadzieję, że ten wpis zabierze was w wirtualną podróż po tym niezwykłym zakątku ziemi.
Dowiecie się, co zobaczyć w Polinezji i jakie miejsca odwiedzić, jakie aktywności zaplanować, by cieszyć się przyrodą i obcować z polinezyjską kulturą i czego spróbować. Podzielę się też z wami adresami najpiękniejszych hoteli i pensjonatów i miejscami, w których warto spróbować lokalnej kuchni.
Zapraszam do Polinezji Francuskiej!
Więcej wpisów i przewodników po Polinezji znajdziecie tutaj.
Polinezja zajmuje ogromny obszar. Niczym rozsypane przypadkowo na mapę okruszki, gdzieś pomiędzy Australią, Nową Zelandią, Hawajami, a Ameryką, pośrodku niczego, istnieje świat, jaki znamy z folderów i katalogów biur podróży. Ponieważ to tak duży obszar, tutaj znajdziecie zaledwie skrót, który ułatwi wam dalszy research i planowanie:
Archipelag Towarzystwa (L’archipel de la Société) – dzieli się na Wyspy Na Wietrze (Tahiti i Moorea czy atol Tetiaroa) oraz Wyspy Pod Wiatrem, do których należą Bora – Bora, Huahine, Raiatea, Tahaa, czy Maupiti. Tahiti i Moorea to górzyste wyspy pochodzenia wulkanicznego, zaś np. Tetiaroa to atol koralowy. Tahiti to największa i najgęściej zaludniona wyspa Polinezji. To tu, w stolicy Papeete, znajduje się lotnisko, będące głównym lotniskiem międzynarodowym w całej Polinezji. Jeśli wybierzecie się tu na wakacje, przylecicie właśnie tutaj. Wyspy Towarzystwa są górzyste, ale otoczone bajkowymi błękitnymi lagunami.
Archipelag Tuamotu – archipelag 76 niskich rozproszonych atoli, który rozciąga się na długości 1762 km. Lot z Tahiti zajmuje tutaj półtorej godziny. Najbardziej popularne wyspy to: Rangiroa (która słynie z koralowców i znajdziecie tu np. kościoły budowane z koralowców, a także koralowe wino – winnica uprawia winogrona na glebie koralowej) oraz Fakarava: doskonałe miejsce do nurkowania i odkrywania raf koralowych i podmorskiego życia. Na tych wyspach, podobnie jak na Wyspach Towarzystwa, uprawia się perły i rybołóstwo.
Archipelag Gambier – czternaście wysokich wysp (z czego niektóre bardzo malutkie), kilka raf koralowych i motu (małe wysepki koralowe). Główne wyspy to: Mangareva (jedyna na stałe zamieszkana), Taravai, Akamaru, Aukena, Agakauitai (niezamieszkała, znajdują się tam jaskinie z grobami starożytnych królów)i Kamaka. To wyspy najbardziej wysunięte na wschód. Wyspy i motu otacza błękitna, ogromna laguna, we wnętrzu której znajdują się wyższe wyspy.
Wyspy Australskie (Îles Australes)- grupa kilkunastu małych wysepek oceanicznych, otoczonych atolami koralowymi. To najbardziej na południe wysunięta część Polinezji. Składają się z 5 głównych wysp wulkanicznych oraz 2 mniejszych grup po 4 wysepki. Główna wyspa to Tubuai. Cały archipelag zamieszkuje zaledwie niecałe 7 tys. osób.
Archipelag Markizy (Îles Marquises) – łańcuch 12 wysp, z których tylko 6 jest zamieszkanych. To tu leżą najbardziej popularne Nuku Hiva, Hiva Oa czy Fatu Hiva. Nie ma tu błękitnej laguny, ale niezwykła roślinność, góry i plaże ukryte w dzikich, zielonych zatokach, przyciągają tu sporo turystów. Znajdziecie tu też dawne świątynie i wodospady. Markizy to nie tylko piękna przyroda i stanowiska archeologiczne, ale też kolebka kultury polinezyjskiej. Wciąż żywe są tu tradycje tatuażu, rzeźby i tańca. Wyspy fascynują już kolejne pokolenia: pochowani są tutaj Paul Gauguin i Jacques Brel, którzy swoje życie związali z Polinezją.
Najlepszym czasem na odwiedzenie Polinezji jest pora sucha, która trwa od kwietnia do października. By mieć pewność, że pogoda będzie idealna, najlepiej odwiedzić Polinezję między czerwcem a październikiem. Pogoda jest wtedy przyjemna, wilgotność dużo mniejsza, ale klimat wciąż jest gorący. Temperatury są łagodniejsze i sprzyjają aktywnościom na świeżym powietrzu, jak snorkeling czy trekking. Od lipca do września trwa szczyt sezonu, zatem hotele są dosyć zatłoczone, a ceny wyższe. Najwięcej opadów z kolei jest od listopada do marca. Wtedy wilgotność jest ogromna, ale wciąż jest bardzo ciepło. Natura wtedy rozkwita, a bujna roślinność porastająca wulkaniczne wyspy robi największe wrażenie. Snorkeling zaś najlepiej zaplanować na koniec pory suchej, kiedy woda jest przejrzysta i czysta. Poza tym warto pamiętać, że w porze suchej często bardzo mocno wieje (potwierdzam), co w przypadku wycieczek łódkami nie jest zbyt przyjemne.
Jeśli chcecie zobaczyć wieloryby, co roku, od lipca do listopada, samice przypływają z Antarktydy do ciepłych wód Polinezji, by zachodzić w ciążę, a później, by urodzić. Co roku w tym okresie można więc obserwować te majestatyczne, inteligentne ssaki, uznawane przez wielu Polinezyjczyków za święte.
To była zdecydowanie najdłuższa podróż w moim życiu. Pokażę wam na przykładzie podróży powrotnej,(bo lecąc tam, zrobiłam dłuższy przystanek w Paryżu i spędziłam kilka dni w Los Angeles). Jeśli odwrócicie tę trasę to będzie równie dobrze ilustrować podróż z Polski do Polinezji. Uwaga: z Polski na Tahiti nie ma żadnych lotów. Najbliższe loty z jedną przesiadką są z Paryża.
Moja trasa:
Papaeete -> Los Angeles (Air France) (8 h)
Los Angeles -> Paryż (Air France) (12 h)
Paryż -> Warszawa (Air France)
Warszawa -> Kraków (LOT)
Loty z Paryża z międzylądowaniem w Los Angeles albo San Francisco są najwygodniejsze. Wszystkie loty międzynarodowe lądują w Papeete, stolicy Polinezji, która znajduje się na wyspie Tahiti.
Do wyboru macie sporo linii: Air France, ale lata też United, French Bee lub Air Tahiti Nui.
Możecie kupić jeden bilet na trasę Paryż -> Papeete, ale zawsze będzie to bilet łączony z przesiadką (często na stronie podczas rezerwacji jest to oznaczone jako technical stop z ikonką paliwa). Pamiętajcie o wizie do USA – jeśli macie przystanek w Stanach, musicie mieć ważną wizę ESTA (mi jej zrobienie zajęło pół godziny).
Ceny lotów z Paryża w obie strony zaczynają się od 5 tysięcy zł.
Tahiti to największa i najbardziej zaludniona wyspa Polinezji. Skądkolwiek tutaj przylatujecie, zawsze wylądujecie właśnie na Tahiti, w Papeete – stolicy kraju.
Od wyjścia towarzyszy mi zapach nie tylko miasta, ale przede wszystkim ten delikatny, znajomy zapach oceanu, lekko słony, rześki i czysty. Jak na tak niewielkie miasto (27 000 mieszkańców), Papeete jest dosyć mocno zakorkowane. Ściany budynków zdobią murale, a trasa z lotniska do centrum ciągnie się wzdłuż ładnej mariny. Z jednej strony w cieniu palm stoją roulottes, małe bary z tanim jedzeniem nazywane tu też snacks, z drugiej odrapane kamienice przeplatają się z nowoczesnymi i nieco zakurzonymi centrami handlowymi, które lata świetności mają już dawno za sobą.
Tahiti jest dosyć dużą wyspą i ja sama spędziłam tu tylko 2 dni po przylocie ze Stanów i przed wylotem do Europy, ale zostawię wam tutaj polecenia, które sama otrzymałam od innych i znalazłam.
W Papeete, stolicy Tahiti i Polinezji, nie da się nudzić. Jest tu cała masa restauracji i barów, port, muzea i centra kultury, ładne parki i katedra. Poza tym to miasto jest centrum administracyjnym, zakupowym i ekonomicznym Polinezji i zawsze dużo się tu dzieje. Są festiwale, imprezy i wystawy, to też ważne miejsce historycznie. Znajdziecie tu bibliotekę i teatr (La Maison de la Culture), park Paofai z kawiarniami, piękny rozległy park Bougaiville, katedrę Notre Dame de Papeete z 1875 r i marinę. Warto wybrać się na Place Vaiete, gdzie wieczorami rozkładają się roulottes.
Jednak dla mnie największą atrakcją był lokalny targ w centrum miasta. Le Marche du Papeete działa od 1989 roku. Zadaszony targ to Polinezja w pigułce. Kulturalny i kulinarny raj dla każdego turysty. Znajdziecie tu nie tylko świeżego tuńczyka i miecznika, mango, ananasy i banany, owoce uru cz taro, ale też kwiaty tiare, ręcznie plecione kosze, pareo, biżuterię, torby czy wyroby z drewna. Rzemiosło i rękodzieło są przepiękne, a cały targ intensywnie pachnie. Nie widziałam chyba nigdy tak pięknego świeżego tuńczyka, jak na tym targu.
Niedaleko targu znajdziecie dużo polinezyjskich restauracji, serwujących ryby i owoce morza oraz kolorowe, lokalne sklepy z rękodziełem.
Byłam w Papeete łącznie 3 razy (po przylocie, naprawić telefon i przed wylotem) i to jedyne miejsce, jakie odwiedziłam na Tahiti, ale zrobiłam ogromny research i wiem, że jest tych pięknych miejsc na wyspie dużo dużo więcej, a wyspa ma dużo do zaoferowania. Zostawiam wam tutaj kilka pomysłów, co robiłabym, gdybym nie miała czasu ograniczonego do 3-4 tygodni:
-zobacz wodospady Faarumai, na które składają się 3 kaskady: Vaimahuta, Haamaremare Rahi oraz Haamaremare Iti. Podczas trekkingu do Papenoo zobaczysz wodospady Topatari, Vaiharuru i Puraha (z węgorzami!). Na bardziej wymagających czeka wysoki i robiący wrażenie wodospad Fautaua.
-odwiedź farmę czarnych pereł, by poznać tajniki ich powstawania
-wybierz się na trekking – górzysta okolica i bujne lasy zapewniają przepiękne widoki, a trasy na hiking czy trekking są naprawdę wyjątkowe, wybierz się do doliny Papenoo lub do jaskiń lawowych w Hitiaa. Odwiedź przepiękne ogrody wodne w Vaipahi
Myślę, że warto poświęcić tej wyspie trochę więcej czasu, jeśli nie macie napiętego grafiku podróży.
Przepiękna zielona wyspa, która kusi przyjezdnych nie tylko bujną roślinnością i widokami na zatoki, ale też wodnymi sportami i kulturalnymi atrakcjami. Moorea to też przepiękne plaże, rekiny i płaszczki, pola ananasowe, wieloryby i rafa koralowa. Oddalona zaledwie pół godziny promem od Tahiti, to idealna wyspa na początek przygody z Polinezją. Wybierz się na trekking, by zobaczyć wyspę z góry i zarezerwuj wycieczkę łódką, by zobaczyć jej przepiękne brzegi z wody.
Ten surowy klejnot Polinezji to najczęściej brama do kolejnych, bardziej rajskich wysepek. Warto zatrzymać się tu na dłużej, bo Moorea to prawdziwy skarb. Oto kilka pomysłów na to, co tutaj robić:
OBSERWACJA WIELORYBÓW – zobaczenie wielorybów było moim ogromnym marzeniem. Humbaki, znane jako łagodne olbrzymy (mogą ważyć do 40 ton!) są nie tylko piękne, ale i niezwykle inteligentne. Najlepszym czasem na ich obserwację jest okres od lipca do października, gdy humbaki migrują do wód wokół Polinezji Francuskiej, aby się rozmnażać. Przy odrobinie szczęścia możecie zobaczyć ich imponujące skoki nad wodę, a nawet usłyszeć melancholijne podwodne pieśni. To było dla mnie najbardziej niesamowite doświadczenie nie tylko tej podróży, ale całego dotychczasowego życia. Pływanie tak blisko wielorybiej mamy z maluchem i przebywanie przez chwilę w bezpośrednim zasięgu jej wzroku było czymś naprawdę nie z tego świata. Poza zmierzeniem się z własnym lękiem, to było przepiękne doświadczenie, które pokazało mi, jacy mali jesteśmy jako ludzie w kontekście ziemi i podwodnego życia, tak bardzo przecież wciąż niezbadanego. Polecam wam zwłaszcza Moorea Moana Tours, którzy są profesjonalistami, a właściciel założył fundację, która pomaga w ochronie rekinów, badaniach i edukacji publicznej na temat podwodnego życia.
PLAŻE – to między innymi na tej wyspie znajdziecie wiele plaż z białym piaskiem i turkusową wodą, z których słynie Polinezja Francuska. Na wyspie Moorea warto odwiedzić niewielką Plage des Tipaniers, na którą, mimo że należy do hotelu, możecie wejść, by wynająć kajak. Tuż przy plaży Tipaniers możecie odkrywać lagunę i… wyskoczyć z kajaków, by popływać z rekinami i płaszczkami, które pływają sobie tutaj swobodnie między kajakami i łódkami! A jeśli macie szczęście, zobaczycie też żółwia. By dostać dokładną lokalizację wyszukajcie na Google Maps: Banc de sable raies et requins. Woda jest w miarę płytka (ok. 160-170 cm). Polecam też wybrać się na kajaku na maleńką motu Tiahura do restauracji Coco Beach na lunch (koniecznie zróbcie wcześniej rezerwację). Publiczne plaże to Temae – ładna piaszczysta plaża z przejrzystą wodą idealną do snorkelingu, ii Ta’ahiamanu (Opunohu) – plaża idealna na snorkeling ale też na piknik, z dala od głównych turystycznych szlaków, z widokiem na zatokę i żaglówki, a także Tiahura – piaszczysta plaża w cieniu palm, także idealna na piknik.
TREKKING I ZATOKI – Moorea, ze swoimi bujną, zieloną dżunglą i dramatycznymi górami w tle, to raj dla miłośników trekkingu. Możesz wybrać się na wędrówkę na Col des 3 Pinus, skąd rozpościera się malowniczy widok na góry, zatoki Cook’s Bay i Opunohu Bay, w których kołyszą się żaglówki i dolinę Opunohu. Dla bardziej osobistego i intymnego doświadczenia, wybierz się na jedną z tras nad ranem, by zobaczyć wschód słońca z jednego z punktów widokowych. Warto wybrać się na punkt widokowy Belvedere, a także zobaczyć pola ananasowe. To tutaj powstaje słynny sok ananasowy Rotui, który znajdziecie w każdym sklepie. Warto zaplanować też poranny spacer nad wodospad Afareaitu.
KURSY NURKOWANIA – Polinezja Francuska to jedno z najlepszych miejsc na świecie do nurkowania i snorkelingu. Na wyspach Moorea, Bora Bora i właściwie wszystkich innych, znajdziecie całą masę różnych kursów nurkowania, od jednodniowych zajęć dla początkujących (koszt kursu jednodniowego to mniej niż 100 euro i to świetny sposób, by sprawdzić, czy to dla was), po wielodniowe kursy zakończone egzaminem i certyfikatem PADI. Wody Polinezji są znane z doskonałej widoczności, sięgającej nawet 30 metrów. Podczas kursu nurkowania będziecie mogli podziwiać przepiękne rafy koralowe, podwodne kaniony a nawet wraki statków. Pod wodą spotkacie nie tylko żółwie, delfiny i rekiny, ale też ogromne majestatyczne manty.
BUNGALOW NA WODZIE – to nie tylko hotel, ale też atrakcja sama w sobie i świetny sposób na spędzenie kilku dni w luksusie i otoczeniu natury. Luksusem jest tu nie tylko piękne wnętrze, ale przede wszystkim cisza poranków, gdy na tarasie domku, pijąc kawę, można wypatrywać morskich stworzeń, ciesząc się jednocześnie feerią barw na wodzie i niebie. Polinezja jest znana z luksusowych bungalowów na wodzie, a pobyt w jednym z nich to punkt na liście marzeń wielu podróżujących. Bungalowy oferują nie tylko widoki na ocean, ale również bezpośredni dostęp do wody, co sprawia, że możesz zaczynać dzień od pływania lub snorkelingu tuż po wyjściu z sypialni. W Manava Beach Resort w Moorea, w którym miałam przyjemność się zatrzymać, poranki przy dźwiękach fal i pierwszych promieniach słońca były wręcz magiczne. Hotel oferuje także bezpłatny sprzęt do snorkelingu.
TIKI VILLAGE – odwiedź centrum kultury polinezyjskiej Tiki Village. Można tu wziąć udział w wielu ciekawych warsztatach, takich jak robienie tradycyjnych naszyjników, kulinarnych czy tkania toreb. Przy odrobinie szczęścia, zobaczysz tradycyjny polinezyjski ślub, pełen lokalnych tańców, śpiewów i muzyki. To fantastyczne miejsce, aby lepiej poznać kulturę Polinezji i zanurzyć się w jej historii. Mój pro tip: za wioską jest niewielka plaża, z której obejrzycie najładniejszy zachód słońca na wyspie.
GDZIE SIĘ ZATRZYMAĆ:
LUKSUSOWO: Hotel Manava Beach Resort & Spa Moorea
Przepiękny luksusowy hotel z domkami na wodzie i domkami przy plaży. Ja miałam przyjemność spędzić kilka dni w bunaglowie nad wodą, który rzeczywiście był wyjątkowy. Domki nie są położone zbyt blisko siebie, dzięki czemu widzisz tylko turkus wody, który kawałek dalej przechodzi w granat, a z każdej strony otula cię szum fal. W zasięgu kilku minut do dyspozycji jest darmowy sprzęt do snorkelingu i kajaki, by po całym dniu można oddać się błogiemu relaksowi w SPA. Tuż pod bungalowem pływają żółwie i setki kolorowych pięknych ryb, a zdarzają się też płaszczki i rekiny. Hotel jest też świetnie położony, w zasięgu krótkiego spaceru znajdują się sklepy i restauracje.
RODZINNIE: Niu Beach Hotel Moorea
Przepiękny klimatyczny hotel przy samej plaży. Domki nad wodą mają w pełni wyposażone kuchnie, a zejście z tarasu jest bezpośrednio na plażę. Można bezpłatnie korzystać z kajaków, które czekają przed domkiem. Śniadania są przepyszne, a hotel jest niewielki, dzięki czemu daje szansę na relaks i odpoczynek w ciszy i komforcie własnej przestrzeni. Idealne miejsce dla rodziny lub pary szukającej spokoju.
BUDŻETOWO: La Maison Orange
Niewielki rodzinny pensjonat z kilkoma sypialniami, wspólną kuchnią i tarasem. Część pokoi ma prywatne łazienki, część pokoi dzieli łazienkę na dwa pokoje. Zarówno łazienki, jak i pokoje i cały dom są naprawdę przestronne i bardzo czyste. Opcja dla lubiących nawiązywać nowe znajomości przy gotowaniu i wspólnym piciu kawy lub piwa na tarasie. Blisko plaży i sklepów.
GDZIE JEŚĆ:
Snack Mahana RESA – jedna z lepszych ryb, jakie jadłam na wyspie, polecam wam spróbować rybę mahi mahi w mleku kokosowym! Do tego bar jest przepięknie położony, nad samym oceanem, na świeżym powietrzu. Miejsce jest otwarte tylko kilka godzin w ciągu dnia (11:00-15:00), warto więc przyjść w południe, bo zdarza się, że po 14:00 kuchnia już nie wydaje posiłków!
Taoahere Beach House Snack – kolejny mały bar położony nad wodą, smaczne jedzenie i bardzo miłe lokalne doświadczenie
Casa Vincenzo – ci, których znudziły owoce morza, tutaj zjedzą naprawdę smaczną pizzę
Toatea Crêperie & Bar – bar i naleśnikarnia w hotelu Hilton, pamiętajcie, by zrobić rezerwację. Warto odwiedzić, zwłaszcza jeśli nie śpicie w hotelach z domkami na wodzie, można zjeść naleśniki i podejrzeć pływające sobie pod waszymi stopami niewzruszone rekiny i płaszczki
Moorea Maitai – maleńki niepozorny bar obok hotelu Manava, przepyszne świeże ryby i rybne burgery
Sprawdź też mój PRZEWODNIK PO WYSPIE MOOREA
Przepiękna zielona wyspa i bardzo ważny ośrodek kultury polinezyjskiej. Niestety, musiałam znacznie skrócić swój pobyt i nie zdążyłam zobaczyć wszystkiego, co wyspa ma do zaoferowania. Po tym, jak mój telefon okazał się daleki od wodoodpornego po wcześniejszej wymianie obiektywu i jak całkowicie odmówił współpracy, musiałam opuścić wyspę dużo wcześniej, i zamiast planowanego lotu na Bora-Bora, polecieć spontanicznie na Tahiti, do najbliższego (a właściwie jedynego) serwisu GSM.
Raiatea jest ważną wyspą dla kultury Polinezyjczyków. Znajduje się tu nadmorska centralna świątynia Marae Taputapuatea, która wychodzi na lagunę otaczającą wyspę Raiatea. To centrum religijne i historyczne wyspy, a kamienne struktury na dziedzińcu i platforma dawno temu służyły do lokalnych ceremonii i składania ofiar.
Warto wybrać się na snorkeling wokół motu Ofetaro lub w ogrodach koralowych obok wioski Tevaitoa.
Polecam wam zdecydowanie zatrzymać się w małym rodzinnym pensjonacie B&B chez Maeva. Maeva, właścicielka, jest przemiła i przyjęła mnie ciepło jak członka rodziny. Pomogła mi też bardzo, kiedy straciłam telefon, kontaktując się z moimi bliskimi i odwożąc na lotnisko. Nie dość, że mi pomogła, pokazała kawałek wyspy to obiecała, że jak wrócę, zorganizuje mi objazdówkę po całej Raiatei.
Dla miłośników aktywnego wypoczynku, na wyspie jest masa miejsc, gdzie można wypożyczyć skuter lub rower i objechać niewielką wyspę, zatrzymując się na ślicznych plażach na piknik lub snorkeling. Po drodze znajdziecie też inne stanowiska archeologiczne. Poza tym można wybrać się na hiking podziwiać lagunę z wysokości lub wypożyczyć kajaki. Raiatea ma też prawdziwy skarb: Rivière De Faaroa to jedyna rzeka w Polinezji, którą można przemierzyć na kajaku.
Najpiękniejsza rafa koralowa, jaką widziałam w życiu. Taha’a to sąsiadka wyspy Raiatea, na którą można wybrać się na całodniową wycieczkę, jeśli nocujecie na Raiatei. Jest tu mała destylarnia rumu, farma pereł, mała rodzinna fabryka wanilii, luksusowe hotele z domkami na wodzie i maleńka wyspa w kształcie serca. Śliczne przytulne domki na wodzie należące do hotelu Le Taha’a by Pearl Resorts opływa lazurowa woda, a kołyszące się na tle błękitu nieba wysokie palmy dopełniają obraz, który wydaje się aż zbyt idealny.
Przepiękna laguna zachęca do kąpieli, a rafa koralowa znajduje się w niewielkim pasażu pomiędzy dwiema małymi wyspami, dzięki czemu wystarczy położyć się na tafli wody z maską do snorkelingu, a prąd morski delikatnie popycha was do przodu, prezentując podwodny świat i tysiące kolorowych ryb. To było wizualnie najładniejsze doświadczenie z całej Polinezji i zdecydowanie polecam wam wybrać się właśnie tutaj na snorkeling.
Wizyta na farmie pereł była szalenie ciekawa – możecie tu przyjrzeć się z bliska, jak powstają słynne perły polinezyjskie. Taha’a słynie również z produkcji wanilii. Na miejscowej plantacji można kupić świeżą, aromatyczną wanilię i poznać naturalny sposób jej produkcji. W maleńkiej rodzinnej destylarni rumu poznacie sposób jego produkcji i skosztujecie rumu o zawartości alkoholu 50%.
Wycieczki trwają pół dnia lub cały dzień, a ich koszt to zwykle 100-150 euro. Możecie również zarezerwować prywatną łódkę. Polecam zdecydowanie wycieczki z przewodnikami, którzy wiedzą, gdzie można obserwować rekiny, wieloryby, żółwie czy płaszczki, co jest dosyć trudne do zrobienia samodzielnie, jeśli tylko odwiedza się Polinezję na chwilę.
Początkowo wcale nie chciałam tutaj jechać, bo Bora-Bora kojarzyło mi się z miejscem zarezerwowanym dla zakochanych par patrzących sobie w oczy na swoich romantycznych miesiącach miodowych. Jak bardzo się zdziwiłam! Dlaczego ta wyspa jest tak popularna, zrozumiałam już w samolocie. Widok z okna samolotu na wyspę zdał mi się nierealny.
Na środku głównej wyspy stoi solidna góra, a wokół jej szczytu rozlewa się gęsta mgła. Im niżej schodzi wzrok, tym mniejszy zauważam dramatyzm: stromy szczyt przechodzi w łagodne zielone wzgórza, by na samym dole dostrzec biały piasek i oblewającą plażę błękitną lagunę. Kilkanaście odcieni wody nachodzi na siebie, a kolory i linie tworzą magiczne wzory na tafli wody, które widziane z góry łączą się w kolaż wszystkich istniejących odcieni granatów, błękitów i lazurów. W mocnym słońcu złocą się i błyszczą maleńkie motu rozsypane po lagunie dookoła głównej wyspy. Na jednej z tych maleńkich wysp znajduje się lotnisko, na którym lądowałam z otwartymi ze zdumienia i zachwytu ustami. Musiałam wyglądać komicznie, ale że nie miałam telefonu, żeby zrobić zdjęcie, po prostu patrzyłam i nie mogłam uwierzyć w obraz na dole, bo pierwszy raz w życiu widziałam coś, co tak bardzo wyglądało jak wygenerowane przez sztuczną inteligencję.
Dla dopełnienia luksusowego doświadczenia warto zatrzymać się w jednym z bungalowów w hotelu Conrad, Intercontinental albo St. Regis.
Jeśli szukacie lokalności i czegoś nie tak ekstremalnie drogiego, polecam wam mały pensjonat Sunset Hill Lodge. Domki są zaraz przy wodzie, sklepy i plaża są niedaleko, naprzeciwko wynajmiecie rowery. Domki są w pełni wyposażone, wygodne i mają taras wychodzący na ocean.
Konicznie wybierzcie się na najpiękniejszą publiczną plażę, jaką widziałam w całej Polinezji. Mimo że większość plaż na Bora-Bora przynależy do hoteli, to Matira Beeach w niczym im nie ustępuje. Szeroka plaża z błękitną laguną i widokiem na okoliczne motu jest idealnym miejscem na odpoczynek i snorkeling. Są toalety, zacienione miejsce na piknik lub odpoczynek, a w okolicy jest sporo barów, sklepów i restauracji.
Bora-Bora to też idealne miejsce na snorkeling. Dla początkujących idealny będzie Punkt Anau w lagunie na wschodzie wyspy. Na Bora można oglądać nie tylko rafę koralową, ale też manty – ogromne płaszczki, które są nazywane diabłami morskimi. Poza tym występuje tu kilka gatunków rekinów, zobaczycie tu delfiny i żółwie.
Polinezja Francuska słynie z przepysznych ryb i owoców morza. Na talerzach w domach i w menu restauracji i barów królują ryby. Zjecie tu ryby z grilla, sashimi, ryby na ciepło, ryby na zimno, carpaccio, smażone, ryby w mleku kokosowym, ryby w liściu bananowca, rybne burgery. Oprócz surowej ryby w mleku kokosowym, zjecie tu najlepszy w życiu tatar z tuńczyka, mahi-mahi w mleku kokosowym, a także miecznika i makrelę. Koniecznie spróbujcie sosu waniliowego, który podaje się tutaj do grillowanej ryby. To też raj dla miłośników owoców morza, a krewetki i ośmiornice smakują jak nigdzie indziej. Oprócz świeżych owoców jak mango, ananasy, czy papaja, Polinezja słynie też z taro (słodkie ziemniaki) i uru (owoc chlebowca). Zajrzyjcie do popularnych roulottes lub snacków – to małe, przydrożne bary, serwujące świeże ryby i dania w atrakcyjnych cenach.
Najpopularniejszym sposobem na poruszanie się pomiędzy wyspami jest samolot. Do wyboru macie dwie linie: Air Tahiti i Air Moana. Ta druga jest nieco tańsza, ja płaciłam za loty w sezonie wakacyjnym około 70-120 euro za każdy lot.
Przykładowe ceny za loty między wyspami:
Papeete -> Raiatea 127€
Raiatea -> Bora Bora 80€
Moorea -> Raiatea 125€
Raiatea -> Huahine 50€
Papeete -> Rangiroa 159€
Alternatywą jest prom firmy Apetahi Express, który pływa między wyspami: Bora-Bora, Huahine, Maupiti, raiatea, Taha’a, Tahiti. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku niepogody i silnych wiatrów, prom może nie pływać nawet przez dwa tygodnie (a czasem z powodu usterek technicznych).
Na wyspach możecie poruszać się:
Komunikacja publiczna istnieje wyłącznie na Tahiti (na Moorea widziałam jeden publiczny autobus, ale był to chyba autobus widmo bo ciężko było mi znaleźć jakiekolwiek informacje, ale jak się uprzecie to na pewno dopytacie miejscowych). Na mniejszych wyspach nie ma żadnej komunikacji publicznej, macie do wyboru łódki, wynajem auta lub taxi.
Zdecydowanie tak! Jeśli lubicie wodę, rajskie plaże, ale też aktywne spędzanie czasu, interesuje was natura i zwierzęta, kochacie snorkeling, a wyspiarski klimat jest w waszym stylu, dopiszcie to miejsce do swojej listy marzeń podróżniczych.
Nigdzie nie widziałam jeszcze tak przepięknej rafy koralowej, nie jadłam tak smacznej surowej ryby i nie pływałam swobodnie między rekinami i płaszczkami.
Polinezja to też wyjątkowe widoki. Góry i trasy trekkingowe, które zapierają dech w piersiach. Z niewysokich stromych szczytów rozciągają się malownicze widoki na otoczone błękitną laguną plaże i zatoki, a podczas wędrówki czekają na was ukryte w bujnej zieleni wodospady z kaskadami krystalicznej wody. Trasy są bezpieczne i dobrze oznaczone.
To też jedno z niewielu miejsc na świecie, gdze możecie obserwować wieloryby w ich naturalnym środowisku.
Dodajcie do tego wyjątkowe hotele, domki na wodzie i małe, rodzinne pensjonaty, całą masę sportów wodnych i aktywności plażowych.
Nie ma tu żadnych niebezpiecznych zwierząt, za to można pływać z płaszczkami, delfinami, żółwiami, rekinami i mantami.
To zdecydowanie jedno z najbardziej wyjątkowych miejsc, w jakich byłam i polecam wam dopisać Polinezję do swojej własnej podróżniczej listy marzeń.
Więcej podróżniczych inspiracji znajdziecie na moim Instagramie: