Sao Salvador de Bahia de Todos os Santos to piękne (ale i dość niebezpieczne) miasto o smutnej kolonialnej historii, która czyni je dziś jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc na świecie. Założona prawie 500 lat temu przez Portugalczyków dawna stolica Brazylii do dziś jest zamieszkiwana niemal wyłącznie (w 80 %) przez czarnoskórych potomków dawnych niewolników. Dziś oczy świata zwracają się ku temu miejscu dzięki barokowej architekturze starówki – Pelourinho – wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO i afro-brazylijskiej kuchni.
Stare miasto zbudowane nad Zatoką Wszystkich Świętych przez Portugalczyków rękami i krwią niewolników (którzy pracowali na plantacjach trzciny cukrowej) dziś pozwala tylko w wyobraźni zobaczyć ogromny przepych i feerię barw, które mogli na własne oczy oglądać Portugalczycy w XVI wieku.
Oryginalne smaki łaskoczą nam podniebienia przez kilka dni, a każdy pochmurny dzień rozświetlają swoim uśmiechem baianas, spacerujące uliczkami w wesołych, ogromnych sukniach na kole i sprzedające pyszne acarajé. Niestety nie załapaliśmy się na candomble, którego źródeł należy szukać w historii niewolnictwa i który organizowany jest trzy razy w miesiącu na starym mieście. Można wtedy zobaczyć żywe pogańskie tańce, będące kwintesencją tego miejsca: rytualne cudo dla każdego antropologa.
Dlaczego warto odwiedzić Salvador?
1. PELOURINHO
Stare miasto. Dawniej część ogromnego targu niewolników i miejsce kaźni. Niemy świadek przeszłości – to tu trafiała większa część niewolników przywiezionych z Afryki. Pelourinho z portugalskiego oznacza pręgierz, ponieważ to w tym miejscu odbywały się krwawe biczowania niewolników. Stare, nieco odrapane (w niektórych uliczkach fasady kamienic nie są odrestaurowane), budynki i kolorowa starówka są wizytówką miasta. Spacerujemy po kocich łbach, co chwilę zatrzymując się i łapiąc w ręce aparaty, bo nie możemy uwierzyć, ze za każdym rogiem czeka coś jeszcze ładniejszego. Bajkowa architektura, kościoły i kolonialna zabudowa pamiętają bardzo wiele. Nadgryzione zębem czasu budynki mieszczą kawiarnie, sklepy z rękodziełem i artystycznym rzemiosłem i ubrania, podlane delikatnie chińską tandetą. Obowiązkowo kupujemy kolorowe wstążki, tzw. fitas do bonfim, które zawiązujemy na nadgarstkach i czekamy, aż się zerwą i spełnią nasze życzenia. Warto tu przylecieć tylko po to, by zobaczyć właśnie tę część miasta.
2. JEDZENIE
Autentyczna kuchnia Salvadoru to mieszanka smaków afro-brazylijskich i jest najbardziej oryginalną, jakiej miałam dotąd okazję spróbować. Najpyszniejsze potrawy, jakie oferuje miasto, można zjeść na bazarach i straganach, ale też w małych knajpach na starówce. Warto spróbować moquecy, czyli gulaszu rybnego, mięsnego, lub z owocami morza, przygotowywanego w glinianym naczyniu z warzywami i podawanego z ryżem i fasolą. Drugim klasycznym daniem, którego nie można tu nie zjeść, jest acarajé (najlepsze jest Acarajé da Cira w dzielnicy Rio Vermelho!), czyli ciasto z fasoli, wypełnione vatapą – suszonymi na słońcu krewetkami, pomidorami, kolendrą i często ostrym sosem. Przepyszne owoce morza i ryby można tu zjeść na każdym kroku, a tradycyjne receptury (np. banana fish) są unikalne na skalę światową. W wielu miejscach można spotkać znane dania w wersji oryginalnej, np. burgery z mięsem na słodko, z chipsami z manioku i słodkim sosem z gujawy.
3. MUZYKA
Mieszanka wpływów europejskich i afrykańskich jest tu szczególnie widoczna nie tylko w kuchni, ale też w muzyce. Kulturowy i etniczny zlepek melodii rozbrzmiewa na każdym rogu i z okna każdej kamienicy. Muzyka tutaj to nie tylko capoeira, candomble, samba, czy reggae, ale przede wszystkim oryginalny, charakterystyczny dla Salvadoru styl muzyczny axe, będący połączeniem wielu rytmów afroamerykańskich. Poza tym miasto jest gospodarzem największego i (podobno!) najpiękniejszego karnawału na świecie. Zainteresowani tym tematem mogą odwiedzić Muzeum Afro-Brazykijskie.
4. KOŚCIOŁY I MUZEA
Oryginalna architektura (m.in. Winda Lacerda), barokowe wnętrza kościołów, kolorowa, pocztówkowa starówka, brukowane uliczki i zielone place mogą być atrakcją samą w sobie. W Salvadorze jest około 365 kościołów – miejscowi śmieją się, że po jednym na każdy dzień roku. Warto odwiedzić minimum dwa: Igreja de Ordem Terceira de Sao Francisco (z pięknym wnętrzem, mozaikami i dosyć przerażającymi figurkami świętych), czy Igreja do Santissimo Sacramento do Passo, z dzwonnicy którego rozciąga się widok na całą starówkę.
5. MERCADO MODELO
Na tym targu rybnym znajdziecie co najmniej tuzin pikantnych i słodkich powodów do dumy Salvadoru. Kupicie też ubrania, pamiątki, sprzęty do domu, przyprawy, jedzenie, obrazy i wszystko inne. Targ w budynku z 1861 roku (w którym była „przechowalnia” niewolników, zanim trafili na targ) oferuje wszystko, łącznie z pysznym jedzeniem w restauracjach na piętrze. Budynek znajduje się u stóp windy Lacerdy, łączącej dolne i górne miasto, z której można skorzystać za całe 25 groszy.
6. PLAŻE
Powiedziano nam, że Salvador słynie z pięknych plaż. Niestety nie było nam dane skosztować żadnej z nich. Deszcz pokrzyżował nam mocno plany, a kiedy wybraliśmy się zobaczyć (wyludnioną, ale wciąż plażę) plażę Itapua i zorganizowaliśmy sobie mały spacer wzdłuż wybrzeża od placu Largo da Mariqiota, na wstępie dostaliśmy kilka groźnie brzmiących ostrzeżeń, żebyśmy lepiej szykowali odwrót, jeśli nie chcemy stracić telefonów, dokumentów i czego tam jeszcze (ja z wielkim Canonem, od którego ugina się kark, wyglądałam tak na turystkę, że bardziej się nie da). Okazało się, że klasycznie wpakowaliśmy się w jakiś zakamarek, jedną tysięczną część jednej ze stu plaż, na którą nikt rozsądny ani normalny nie wchodzi, bo przecież nie wolno. Wycieczka na plażę zakończyła się oglądaniem jej zza szyby Ubera. To by było na tyle ze zwiedzania plaż Vermelho i Itapua, ale podobno naprawdę są bardzo piękne i chyba polecamy.
W Salvadorze czuć innego ducha, niż w Rio. Innego, niż gdziekolwiek indziej. Nie jest kosmopolityczne, światowe, ani nawet czyste. Mimo to wpływy i połączenia kultur, ras i wierzeń stworzyły przez kilka wieków coś tak oryginalnego, że chowajcie się wszystkie najbezpieczniejsze miasta globu. Mieszkańcy są mocno związani ze swoim dziedzictwem, kultura afrykańska codziennie kultywowana, a ich domem jest prawdziwy tygiel kulturowy. Życie nocne, imprezy, jedzenie, festiwale i street art – a z drugiej strony potworny rasizm, korupcja, bieda, nierówności społeczne, bezdomność, brud, mizoginia i przestępczość. Odwiedzajcie ostrożnie.