WEEKEND W LA – CZY WARTO?
Los Angeles to zdecydowanie najdziwniejsze i najbardziej absurdalne miasto, jakie odwiedziłam w życiu.
To jedyne miasto na świecie, które tak mocno fetyszyzuje kulturę fitness i wellness, będąc jednocześnie tak kompletnie nieprzystosowanym dla rowerzystów.
To miasto, które wygląda jak plan filmowy, który ktoś zapomniał posprzątać po scenie wielkiej imprezy. Jak sterta śmieci posypana błyszczącym brokatem marketingu. Jak miasto chaosu, gdzie ludzie żyją w swojej słodkiej ekologicznej bańce, codziennie przemierzając ulice, które dosłownie toną w śmieciach.
To błyszczące fasady budynków, pod którymi chodniki tulą bezdomnych do snu, to drogie restauracje, w których szybach odbijają się snujący się bez celu narkomani i pijacy.
Jadę zobaczyć Aleję Gwiazd. Przejeżdżam przez Skid Row i mijam setki namiotów, przed drzwiami brudnych kamienic zalega sterta śmieci i kartonów, a ogrzewająca się w dawno minionym blasku Hollywood aleja gwiazd okazuje się być kulejącym deptakiem z gwiazdami na popękanym chodniku, na który komuś wylał się keczup z hotdoga.
LA to bezdomność, ubóstwo, kryzys zdrowia psychicznego i kryzys opioidowy. Na ulicy zaczepił mnie zamaskowany mężczyzna krzycząc i grożąc, że mam nie robić mu zdjęć (nie robiłam, ale miałam w ręce aparat). Zamieniłam się w strusia pędziwiatra, kiedy po paru sekundach dotarło do mnie, że każdy tu może swobodnie nosić pod kurtką broń.
Skala tego wszystkiego jest szokująca i było to dosyć smutnym obrazkiem, który resztkami sił ratują pałace Beverly Hills, ładnie ubrane pieski przy Rodeo Drive, prześliczne kanały Venice Brach, kalifornijskie złote szerokie plaże i ratownicy z teledysków. Cała reszta LA to estetyczna nostalgia i ogromne dystanse, nie tylko te geograficzne. Bel Air czy Silver Lake nie mogłyby być dalej od zaułków Skid Row.
Nie nazwałabym tego rozczarowaniem. Myślę, że po prostu prawdziwe LA jest inne, niż to, które sobie wyobrażamy i które znamy z filmów.
Mimo to chciałabym polecić wam kilka miejsc w LA, które mi się spodobały i zostawić sobie tu na pamiątkę zdjęcia, które będą mi przypominały o tej podróży. Mam nadzieję, że jak zwykle znajdziecie w tym wpisie inspirację do podróży!
MÓJ MINIPRZEWODNIK PO LOS ANGELES
7 MIEJSC, KTÓRE WARTO ODWIEDZIĆ I ZOBACZYĆ W LA:
VENICE BEACH
Venice Beach to najpiękniejsze miejsce w Los Angeles. Surferski, lokalny klimat i prześliczne małe domki otoczone palmami nad kanałami, które lśnią w kalifornijskim słońcu.
Okolica kanałów jest magiczna, a szeroka plaża i rzędy palm sprawiają, że czujesz się jak bohater teledysku.
Venice Beach to celebrycka bańka wellness. Tu wszystko jest kraftowe: od organicznych knajpek w stylu Indian Kitchen po modne smoothie bowl. To także miejsce kultu ciała – wyrzeźbionego na siłowni, dopieszczonego medycyną estetyczną i uzupełnionego designerskimi gadżetami. Liczy się wygląd i styl wpisany w lokalne kanony piękna, a to wszystko jest serwowane w lekkiej, kalifornijskiej atmosferze.
To tu zobaczysz perfekcyjnie wyrzeźbione sylwetki ćwiczących pod gołym niebem, a chwilę później trafisz na artystów ulicznych i skaterów sunących po kultowym deptaku. Venice Beach to mieszanka bogactwa, luzu i tej nieuchwytnej magii, która sprawia, że chcesz tu wracać.
To tutaj starsza kobieta zatrzymała się tylko po to, by powiedzieć mi, że mam piękną sukienkę. To miejsce kojarzy mi się właśnie z takimi momentami, luzem, uśmiechem i włosami rozwianymi przez słony wiatr, który łaskocze opaloną skórę. Atmosfera tego miejsca jest magnetyczna.
SANTA MONICA
Piękne, ale bardzo zatłoczone miejsce. Miałam wrażenie, że Santa Monica, podobnie jak Beverly Hills, nie reprezentują całego Los Angeles, ale są miłą odmianą od dzielnicy Hollywood. Kalifornijskie plaże i luksus – to oblicze LA, które przyciąga turystów. Szerokie plaże Santa Monica, gdzie podziwia się drogie auta i perfekcyjnie wyrzeźbione sylwetki. Wszystko to tworzy fasadę „American Dream” – blask, przepych i celebrycka bańka. Ale ta sama ulica może w jednej chwili zmienić się w scenę z innego filmu – ciemniejszego i zdecydowanie mniej estetycznego.
Santa Monica to Kalifornia w pigułce. Żar leje się z nieba, złota szeroka kalifornijska plaża zachęca do spacerów, a ratownicy rodem ze Słonecznego Patrolu prezentują swoje piękne wyrzeźbione sylwetki. Do tego żar lejący się z nieba, w tle sieci przecinających się autostrad, karuzele, stragany z lodami, głośna muzyka i krzyki dzieci dobiegające z każdej strony.
Szeroki deptak zdobią kawiarnie. Możesz tu minąć biegaczy, rodziny z dziećmi, bezdomnych, ludzi wyprowadzających pieski, turystów – cały przekrój społeczeństwa. Santa Monica pełna jest scen rodem z filmów.
GRIFFITH OBSERWATORIUM
Griffith Observatory to miejsce, które oferuje nie tylko fascynujące wystawy związane z astronomią (działające od 1935 roku!), ale przede wszystkim zapierające dech w piersiach widoki. To właśnie stąd rozciąga się najlepsza panorama Los Angeles – od centrum miasta aż po Pacyfik, a wszystko to w złocistych odcieniach bajecznych zachodów słońca. To idealny punkt widokowy, szczególnie o zachodzie, kiedy miasto powoli rozświetla się tysiącami świateł.
Griffith Park to idealne miejsce, by chłonąć atmosferę miasta, które nigdy nie zasypia, a jednocześnie poczuć bliskość natury i historii Los Angeles.
Parking jest tu dosyć drogi i kosztuje 10 dolarów za godzinę.
Więcej informacji o wystawach znajdziecie tutaj.
ZNAK HOLLYWOOD
Nie sposób pominąć też słynnego napisu Hollywood, który dumnie góruje nad miastem i jest doskonale widoczny z okolic obserwatorium Griffith. Ten ikoniczny symbol, początkowo stworzony w 1923 roku jako reklama osiedla mieszkaniowego Hollywoodland, szybko stał się znakiem rozpoznawczym światowego centrum przemysłu filmowego, kreatywnego i rozrywkowego. To właśnie pod tym znakiem marzyciele z całego świata próbują odnaleźć swoje miejsce w kreatywnych branżach.
Długość całego napisu to 110 metrów. Dziś napis składa się z dziewięciu białych liter, każda o wysokości 13,7 metra, i jest pilnie strzeżony przed wandalizmem oraz próbami dostania się na wzgórze. Choć nie można do niego podejść z bliska, najlepszy widok rozciąga się właśnie z Griffith Observatory – to stąd napis prezentuje się w pełnej krasie, wpisując się w panoramę miasta i oferując doskonałe tło dla pamiątkowych zdjęć.
Symbol Hollywood jest nie tylko oznaką potęgi przemysłu rozrywkowego, ale także marzeń, ambicji i nieskończonych możliwości, które przyciągają ludzi z całego świata do Miasta Aniołów.
BEVERLY HILLS I RODEO DRIVE
Beverly Hills to kwintesencja luksusu i filmowego przepychu, miejsce, gdzie dosłownie każdy zakątek wygląda jak wyjęty z hollywoodzkiego filmu. To właśnie tutaj, na słynnej Rodeo Drive, Julia Roberts robiła zakupy w kultowym filmie Pretty Woman, a dziś eleganckie butiki światowych marek przyciągają bogatych mieszkańców i turystów spragnionych odrobiny luksusu.
Spacerując szerokimi deptakami, mijasz pięknie ubranych mieszkańców spacerujących z psami, a palmy rzucają cień na zielone, zadbane alejki.
Beverly Hills to nie tylko Rodeo Drive – to także spokojne, pełne uroku aleje z parterowymi, często zabytkowymi budynkami, które wyglądają jak scenografia do bajkowego filmu. Zachodzące słońce odbijające się w oknach rezydencji i domów ukrytych za wysokimi żywopłotami tworzy prawdziwie filmową atmosferę. Wśród palm i bananowców kryją się eleganckie posiadłości, a także urocze, niewielkie domki, które dopełniają krajobraz najbardziej prestiżowej dzielnicy Los Angeles.
Przespaceruj się Sunset Boulevard – ta ulica jest symbolem i reprezentuje klasyczny hollywoodzki lifestyle.
STUDIA FILMOWE
Los Angeles to miasto marzeń, gdzie każdego roku tysiące ludzi pełnych pasji i ambicji przybywa, by spełnić swoje sny o pracy w przemyśle filmowym, by zostać znanym reżyserem, aktorem czy scenarzystą. To tutaj, na legendarnych planach filmowych, powstały i wciąż powstają kultowe produkcje, które inspirują kolejne pokolenia kinomanów. Zwiedzanie studiów filmowych to niepowtarzalna okazja, by zajrzeć za kulisy hollywoodzkiej magii i zobaczyć, jak tworzone są największe hity kinowe.
Universal Studios, Sony Pictures, Paramount Pictures czy Warner Bros oferują niezapomniane wycieczki, które trwają od kilku godzin do nawet całego dnia. Spacerując po planach zdjęciowych, można zobaczyć rekwizyty z najbardziej znanych produkcji, odwiedzić autentyczne dekoracje czy nawet spotkać pracujących na miejscu filmowców. To obowiązkowy punkt na mapie każdego fana kina, który chce poczuć prawdziwą atmosferę Fabryki Snów.
DOWNTOWN
Downtown Hollywood to miejsce, gdzie historia kina splata się z rzeczywistością współczesnego Los Angeles. To właśnie tutaj znajdziesz ikoniczny Hollywood Boulevard z legendarnym Hollywood Walk of Fame – chodnikiem, na którym gwiazdy filmowe, muzyczne i telewizyjne zostawiły swój ślad. Spacerując wśród nich, warto zajrzeć do Dolby Theatre – miejsca, gdzie co roku odbywa się gala Oscarowa, czy do TCL Chinese Theatre, słynącego z odcisków dłoni i stóp największych gwiazd. Niedaleko dumnie wznosi się budynek Capitol Records, będący symbolem muzycznego dziedzictwa miasta.
Jednak Downtown to nie tylko światła reflektorów – to także miasto kontrastów. Przemierzając ulice, można dostrzec ogromne różnice między luksusowymi skrawkami dzielnicy a surową codziennością i problemem bezdomności, który jest tu ogromny.
Poszukaj kultowych miejsc, jak The Last Bookstore, czy Bradbury Building – tę perełkę architektury na pewno znasz z filmu Blade Runner.
Obowiązkowym punktem powinien też być Grand Central Markt i historyczny Original Farmers Market, który od dekad przyciąga mieszkańców, jak i turystów. Wieczorem warto udać się na drinka do Perch – stylowego rooftop baru z panoramicznym widokiem na miasto, lub odkryć klimatyczne bary w tętniącej życiem dzielnicy Arts District, gdzie historia spotyka się z nowoczesnością.
Downtown to miejsce pełne kontrastów – od ikonicznych miejsc związanych z przemysłem filmowym, przez artystyczne zakątki, po okrutną codzienność wielkiej metropolii.
MOTEL & DINER
Przed podróżą do LA postanowiłam, że chcę odwiedzić dwa miejsca znane z amerykańskich filmów drogi. Chciałam spędzić noc w klasycznym motelu w kształcie litery „U”, z charakterystycznym neonem i parkingiem tuż przed drzwiami pokoju. To właśnie te motywy widziałam setki razy na ekranie – samotny bohater wjeżdżający do motelu późną nocą, skromny pokój z drewnianą boazerią i starym telewizorem, a wszystko oświetlone migoczącym neonem.
Drugim obowiązkowym punktem było śniadanie w typowej amerykańskiej jadłodajni. W dokładnie takiej diner, jaką znamy z filmów, która podaje smażone jajka, club sandwich, burgery i szejki. Brzmiało idealnie, wyglądało jak z filmu, ale… rzeczywistość okazała się mniej filmowa. Ilość tłuszczu w posiłku sprawiła, że przez kilka godzin nie czułam się jak najlepsza wersja mnie. Ale przynajmniej spróbowałam! I to chyba właśnie ta magia LA – rzeczywistość niezbyt filmowa, ale zapamiętam na długo.
PRAKTYCZNE PORADY
Na koniec kilka moich spostrzeżeń i porad, które mogą pomóc wam zaplanować podróż do Los Angeles.
POGODA
Los Angeles to miasto wiecznego słońca, gdzie nawet zimą temperatury rzadko spadają poniżej 15°C. Latem upały mogą dać się we znaki, zwłaszcza w środkowej części miasta, gdzie betonowe ulice potrafią rozgrzać się do granic możliwości. Warto pamiętać, że wieczory bywają chłodniejsze, szczególnie nad oceanem w Santa Monica czy Venice Beach, gdzie często pojawia się charakterystyczna poranna mgła, tzw. June Gloom. Zapakuj SPF 50, okulary przeciwsłoneczne i cieplejszą bluzę albo kurtkę na wieczory!
CENY
Los Angeles nie należy do tanich miast – najwięcej zapłacisz za noclegi. Wynajem pokoju w hotelu w centrum może mocno nadszarpnąć budżet, dlatego warto rozważyć motel nieco dalej od głównych atrakcji. Skoro i tak wynajem auta jest niezbędny, spanie poza centrum może okazać się bardziej ekonomiczne. Ceny jedzenia w restauracjach również bywają wysokie, zwłaszcza w turystycznych dzielnicach jak Beverly Hills czy Santa Monica.
Za motel 2* (Travelodge by Wyndham Lynwood) zapłaciłam 100 dolarów za noc za pokój. Za obiad w Denny’s 20 dolarów. Za kawę i pączka na food markecie 3 dolary.
Wynajem samochodu to koszt ok. 200 zł na dobę (plus ubezpieczenie i benzyna). Parkingi są dosyć drogie (od 2-6 dolarów do nawet 10 dolarów za godzinę w najbardziej turystycznych miejscach). Koszt przejazdu komunikacją miejską to ok. 2 dolary.
KOMUNIKACJA
Komunikacja publiczna w LA to żart. Poruszanie się autobusem lub metrem jest wyzwaniem, a chodniki często świecą pustkami, bo miasto nie jest kompletnie przyjazne dla pieszych ani rowerzystów. Mówię zwłaszcza o przemieszczaniu się pomiędzy dzielnicami, gdy odległości są naprawdę ogromne (dodajcie do tego palące słońce i słabą infrastrukturę). W obrębie jednej dzielnicy komunikacja miejska lub rower mogą zdać egzamin. Metro jest jednak wolne, a autobusy często spóźnione i kursują rzadko. Jeśli jednak planujecie odwiedzić kilka lub kilkanaście miejsc położonych w różnych dzielnicach, zdecydowanie wybrałabym samochód.
ODLEGŁOŚCI
LA to miasto nie do przejścia. Wszystko dzieje się tu w biegu, szerokie ulice i puste chodniki, autostrady, palmy w tle i migające światła nocnego miasta. Nigdy w życiu nie widziałam takich przestrzeni i odległości w obrębie jednego miasta.
Los Angeles to gigantyczna aglomeracja utkana z sieci autostrad. To drugie co do wielkości miasto w USA po Nowym Jorku, liczące niemal 4 miliony mieszkańców! Dzielnice LA przypominają osobne miasta (a niektóre nimi są), każde z własnym klimatem i charakterem. Przemieszczanie się między nimi wymaga pokonywania kilometrów wielopasmowych autostrad, które przecinają miasto. Co było dla mnie sporym zaskoczeniem, Santa Monica, Beverly Hills czy Venice Beach to naprawdę osobne miasta w obrębie regionu LA. Dostanie się do nich to często godziny spędzone w korkach.
Ogromne dystanse w LA to nie tylko dystanse geograficzne, ale i kontrasty społeczne i materialne – luksusowe dzielnice graniczą tu z przeogromną biedą i bezdomnością.
LA – CZY WARTO?
Na pewno warto przed wyjazdem nastawić się, że prawdziwe LA jest inne, niż to Miasto Aniołów, które znamy z teledysków i filmów. A przynajmniej większa jego część nie przypomina tego, co znamy z kolorowych ekranów. To miasto fetyszyzowane przez kulturę, miasto konrastów i nieoczywistości. Z jednej strony jest tu blask, lśniące billbboardy i neony, z drugiej turystyczna makieta, brudne ulice pełne namiotów, kryzys opioidowy i masa osób borykająca się z problemami zdrowia psychicznego.
Warto pojechać tu z realistycznym nastawieniem, bo jest w LA coś hipnotyzującego, ale i przytłaczającego – jakas potężna, monumentalna pustka, którą potęgują kontrasty i próba utrzymania statusu miasta, w którym spełniają się marzenia.
Ale uważam, że samo miasto niesie ogromnie dużo treści i warto je odwiedzić.